Dotarlismy wieczorem po calym dniu jazdy. Jeszcze po drodze zmiana autokaru, bo jeden jezdzi tylko do granicy a drugi poza nia. trzeba bylo uwarzac na plecaki bo mogly zniknac.
Stolica niczego sobie, tylko strasznie biednie tu jest. Pelno zebrakow. Nie moge dawac kazdemu, bo moze niedlugo ja tak bede chodzil. Z drugiej strony, jak juz cos dasz to sie zaraz najdzie mnostwo innych. Fama niesie.
Maja tu pagody, meczety i slonia do przejazdzek. Hotel za 4 dolary dwuosobowy. Tylko slychac myszy. I nawet widac. Zarcie szalu nie robi. W Chinach bylo lepsze. Juz mi sie nie chce zwiedzac. Wszedzie pelno naganiaczy, a to moze motobike sir; moze rower; moze massa bum bum? Az sie chce wyjechac. Ale za to fajnie jest nad jeziorkiem w centrum. Jezioro takie sobie, ale dookola ulokowaly sie guest housy. Mozna wynajac pokoj i posiedziec przy piwku nad woda. Nie wiem jak z komarami, bo tam nie spalismy. A w czasie naszym ich nie bylo.