Nie mogl mi system znalezc Xi'anu, wiec bedzie Chengdu, gdzie tylko zmienilismy pociag na jadacy w naszym kierunku. Ale opis bedzie Xi'anu. Dzieki wszystkim za wpisy i sorki za opieszalosc, ale nie zawsze internet dziala tak jak bym chcial.
No ta jestem. Kilka zaleglych wpisow moze uda mi sie zrobic. Duzo pisania...
Xi'an, sredniej wielkosci miasteczko(troche ponad 5 milionow mieszkancow). Rozwlekle. Wpadlismy, bo bylo po drodze, no i tu jest Armia Terakotowa. Dworzec kolejowy blisko centrum, zaraz za dworcem(przed?) zaczyna sie stara czesc miasta otoczona imponujacej wielkosci murem. Mieszkalismy w hostelu, w samym centrum przy Wiezy Dzwonow. Nie pamietam nazwy schroniska, ale za pokoj cztero osobowy placilismy 30Y od osoby. Tanio, bo poza sezonem ceny sa o polowe nizsze i mozna sie targowac. Zwiedzania nie bylo za duzo. Oprocz wspomianej Wiezy Dzwonow(kiedys dzwoniono na koniec dnia; teraz na poczatek) jest jeszcze Wieza Bebnow. Duzo, roznej wielkosci bebnow, ktore tam stoja, leza i wisza. Nie mozna bebnic, ale nawet lekkie uderzenie w skore daje wyobrazenie o mocy dzwieku. Z tamtad mozna powedrowac na dzielnice muzulmanska. Mnostwo straganow i jadlodajni na swiezym powietrzu. Nie naciagaja cen na zarciu. Zjedlismy z Tatiana pyszna zupe za 8Y. Zupa z dwoma rodzajami makaronu, kawalkiem miesa i zielenina. Daje rade. A na straganach gotowane nogi, kozie glowy i duzo wedzonego miesa nieznanego mi pochodzenia. I dalej w waskich uliczkach pelno antykwariatow. Maja fajne rzeczy do mieszkan, ale obawiam sie, ze nie wszystkie sa autentyczne. Za to ceny jak za antyki. Mozna by bylo sie obkupic, ale gdzie to wozic. Przeciez nie w plecaku.
Armia terakotowa
Pojechalismy na organizowana wycieczke zobaczyc najstarsza odkopana wioske w Chinach(juz nie pamietam gdzie, ale po drodze do armi). Dane mowia, ze ma ponad 6 tys. lat. Duzo. Ale wrazenia wielkiego na mnie nie zrobila. Potem odwiedzilismy fabryke zolnierzy z gliny. Mozna bylo popatrzec jak panie recznie strugaja zolnierzyki. Ale chyba tylko na pokaz, bo wszedzie mozna to kupic i nie za takie wysokie ceny. Bo ceny to mieli zaporowe. Dla bogatych turystow. Jarek kupil w Pekinie siedzacego Budde, za ktorego zaplacil 20Y a tutaj chcieli za niego ponad 300. Zdziercy.
Do Armi trzeba dojsc okolo kilometra, kupic bilety i juz sie jest na terenie z olbrzymimi hangarami w ktorych stoja zolnierze. Szczerze mowiac, nie tego sie spodziewalem. Czesc jest odrestaurowana, czesc lezy w "skorupach" i czeka na rekonstrukcje. Kazdy ma inna twarz. Byly wczesniej pomalowane, ale latka leca i farba sie utlenia. Nasza pani przewodnik powiedziala, ze wszystkich figur jest okolo 8 tys., ale nie wiadomo czy to wszystkie. Niestety tych ktore stoja w glownym hangarze jest pare setek, wiec wrazenie srednie. Armia miala strzec grobowca cesarza(jakiegos tam) i zaczal ja budowac zaraz po wstapieniu na tron. Budowano ja do jego smierci przez 37 lat. Gdyby zyl dluzej, pewnie byloby ich wiecej.
Jest to jedna z glownych atrakcji Chin, wiec dlatego pojechalismy. Drugi raz nie pojade, nawet za darmo...