Nie potrafie jeszcze dobrze obslugiwac tego serwisu. Pierwszy raz pisze cos takiego jak blog. Ale postaram sie.
Do Terespola dotarlismy z przesiadka w Warszawie, gdzie dosiadl Rafal. Pociag do Brzescia zlapalismy prawie z marszu. To byl juz bialoruski, z drewnianymi siedzeniami. Krotka kontrola na granicy i juz ruszalismy dalej. Potem jeszcze kontrola paszportowa na dworcu i mozna bylo ruszyc w miasto. Na zwiad poszedl Rafal z Tatiana, zeby obczaic jakies fajne miejsce do zjedzenia czegos na cieplo. Nie chcielismy ruszac z tobolami w ciemno, bo lekkie nie sa. Ale potem sie okazalo, ze mozna bylo zaryzykowac. W knajpie spedzilismy kilka godzin w oczekiwaniu na pociag. Zjedlismy regionalne danie. Zamowilem kurczaka w czyms tam. Smakowalo paskudnie, jak stare, lykowate, wylezale mieso. Moze to przysmak dla tubylcow, ale nie dla mnie. Malo tego, zaplacilem jak za zboze, bo prawie 18.ooo rubli bialoruskich. Myslalem, ze bedzie taniej, ale gapowe sie placi. Reszta nie miala takich rachunkow, bo nie kombinowali tylko wzieli zupe. No a potem szybciutko na pociag do Moskwy.