Najlepsze piwo w Azji to Beerlao. Ktokolwiek uwaza, ze tak nie jest niechaj staje do walki konnej lub pieszej, na miecze lub topory...
Stolica zaliczona. Musialem dotrzec do ambasady Tajlandzkiej zeby wyrobic wize dwumiesieczna. Potrzebna mi bedzie. Cala operacja trwala jeden dzien i kosztowala 35$. Samo miasto bardzo przyjemne. Duze dosc, ale spokojne. Polecam spacer brzegim Mekongu. Nie ma asfaltu, ale za to pelno milych ludzi. Mozna tez pojechac rowerem, ale wtedy tubylcy nie prubuja zagadac. Lepiej z buta. Zarcie pycha, ale trzeba troche poszukac taniej knajpy. Warto sie powluczyc po ulicy. Jak zawsze zreszta na ulicy najtaniej. Dotarlem do wielkiej zlotej stupy symbolizujacej niepodleglosc Laosu i zasnalem pod nia. Ale niestety nie doznalem oswiecenia. Szkoda. Ale i tak bylo pieknie. Nie zdazylem wdrapac sie na luk tryumfalny, zamkneli mi przed nosem. Zbudowany na wzor francuskiego, z cementu kupionego od amerykanow na budowe plyty lotniska. Maja rozmach skurczybyki. A tak wogole to bardzo mili ludzie. I nie nachalni. Nie znaczy nie.
Ewingu, gdzie Cie ponioslo? Do stanow? Moze sie tam spotkamy?