Granica kambodzansko-laotanska byla by niewidoczna gdyby nie budka celnikow. No i jechalismy z kierowca, ktory znal droge. Polna droge. Celnicy chcieli od nas po dolarze w ramach prezentu, ale w zamian dostalismy pieczatke uprawniajaca do dwumiesiecznego pobytu. Mi to niepotrzebne, ale Dziewczynka chciala przedluzac wize. No to teraz ma za darmo.
Bo wlasnie jadac w kierunku granicy spotkalem Tatie i Rafala. Namowili mnie zebym jechal z nimi na wyspy. No i pojechalem. Przepiekna okolica. Mekong rozlewa sie tu na 14 km i pelno tu wysp i wysepek(nie pamietam ile, ale jakies 400). Na nasza wyspe plynelismy kilkanascie minut. Cudownie to wszystko wyglada z wody. Na miejscu znalezlismy bungalowy na sama rzeka za 3$. Za to zachod slonca powalil nas na dechy. No tak pieknego to podczas wyprawy jeszcze nie widzialem. Zaszlo za palmy po drugiej stronie rzeki i rozlalo sie czerwienia po horyzoncie. Brak slow a zdjecia sa na Tatiany aparacie. No i nasz gospodarz- papa Samuel nieustannie czestujacy lao-lao, czyli ichnia wodka ryzowa. Spoko koles, tylko mnie przerobil troche na bilecie, bo zaplacilem za klase vip na podroz do stolicy a pojechalem zwykla. Jakies 10$ w plecy. Ale zarcie mieli dobre. Tylko czasem czekanie strasznie wkurzalo. Mam wrazenie, ze nigdzie im sie nie spieszylo. No bo gdzie, przeciez to wyspa. Ale jak czlowiek kutwa glodny czeka, to mogliby zageszczac ruchy. No i jeszcze jedem myk, a mianowicie elektrycznosc-brak. Papa wlaczal agregat na pare godzin wieczorami. Ale tylko do oswietlenia. Nie dalo sie zagrzac wody na grzalce.
No i maja tu dwa wodospady. Nad jednym bylismy, a ze teraz mamy tu zime, czyli pore sucha(bo co to za zima; znowu 32 stopnie) wiec Mekong opadl jakies dwa metry. Kupa skal dookola wodospadu. Az strach pomyslec co tu sie dzieje, kiedy jest wiecej wody. Mozna niezle oberwac po pleckach, albo nawet zginac. Mowia o tym tablice ustawione na brzegu. No i kapiel w Mekongu tez zaliczona. Wlasciwie w jakims dole z woda, ktora sie ostala po porze deszczowej. Male to, ale strasznie glebokie. Ale krokodyli brak;-)
Obiecuje wujkowi, ze juz wiecej nie bede palil tego zielska, mimo, ze jest tansze od piwa. Ale za to trafilem na tani alkohol. Pol dolara za butelke 0.7 litra i 45% mocy uzytkowej. Mam tylko nadzieje, ze to nie paliwo lotnicze...
Nastepny wpis, kiedy przestana mi sie rozmazywac litery...